wtorek, 24 grudnia 2013

Rozdział 4

2 września 8:06 wtorek
*Roksana*
(Włącz dla lepszego klimatu ;) Justin Bieber - All That Matters )
Staliśmy tak patrząc sobie głęboko w oczy. Nagle chłopak zaczął bardzo pomału zbliżać swoją twarz do mojej. Wylądowałam na ścianie. Pamiętałam, że niedługo się rozstaniemy, ale ta świadomość jeszcze bardziej zachęcała mnie, wręcz zmuszała do okazania mu uczuć. Po niedługim czasie nasze usta się zetknęły, a języki zaczęły tańczyć jakiś dziwaczny taniec. Jego usta były takie miękkie. Kochałam ich smak. Ręce Chris'a wplątały się w moje włosy, a moje spoczęły na jego ramionach.



Poczułam się trochę w jakimś filmie romantycznym. Pusty korytarz. Dwoje ludzi. Zero świadków. Było tak idealnie... do czasu. Nagle naszych uszu dobiegło stukanie obcasów. Nie zbyt się tym przejęliśmy, lecz, gdy usłyszeliśmy odchrząknięcie lekko nas zamurowało. Odwróciliśmy się. 
Tak jak myślałam. Przyłapała nas dyrektorka. Strasznie wymagająca, nie tolerująca spóźnień itd. Po prostu "lepiej nie mogliśmy trafić"... sarkazm. 
-Co tu się wyrabia?- stanęła krzyżując ręce na piersiach. Odsunęłam się od chłopaka, lecz on lekko przysunął mnie z powrotem do siebie.
-Nic poważnego.- odparł mój, jeszcze chłopak.
-No, ja myślę... czemu nie jesteście na lekcjach?
-Niech pani się o to nie martwi. Tylko pokazywałem koleżance korytarz.-powiedział Chris, a ja mimowolnie parsknęłam śmiechem.
-Carter, nie rób ze mnie idiotki. Roksana wcale nie jest nowa w szkole, a tym bardziej nie jest twoją koleżanką. Widać, że łączy was coś więcej.- spojrzeliśmy na siebie.- no co, myślicie, że nie wiem? Aż taka stara to ja nie jestem, żeby nie potrafić zorientować się kto z kim kręci i w ogóle.- mówiąc to zaczęła dziwnie kiwać się na boki, jakby udawała jakiegoś luzaka. Gdy zobaczyła nasze miny od razu spoważniała.
- Do klas! Migiem! Bo wezwę rodziców!
Chris chciał coś powiedzieć, ale zakryłam mu usta i pociągnęłam za rękę, byle tylko dyrka nie zadzwoniła do mojej matki, bo wtedy na pewno wróciłaby do tematu mojego smutnego dziwnego zachowania rano.
Zeszliśmy z pola widzenia pani Brown. 
Jej zachowanie dzisiaj trochę mnie zdziwiło. może od nowego roku szkolnego wrzuciła bardziej na luz? Mniejsza z tym. Mieliśmy pójść do klas, ale jakoś nie za bardzo nam się spieszyło, więc postanowiliśmy darować sobie dzisiejsze lekcje i iść na wagary. Dopiero początek roku, a my już mamy dość. W końcu zostanę w tym mieście z przyjaciółmi tylko do soboty i chce ten czas spędzić właśnie z nimi, a nie marnować go tylko na szkołę. Napisałam smsy do Kitty, Jake'a i Scott'a:


Po wysłaniu wyszłam razem ze swoim chłopakiem ze szkoły. Trzymaliśmy się za ręce. Los był dla nas łaskawy, bo nikt nas nie przyłapał, a przynajmniej tak nam się wydawało. Szybko doszliśmy na miejsce, w którym mieliśmy czekać na przyjaciół. Usiedliśmy na naszej ulubionej ławce.
*Chris*
Patrzyłem tak w jej piękne, błękitne oczy. Kochałem je. Zawsze, gdy było mi smutno i źle jedno spojrzenie w nie od razu przynosiło mi ukojenie. Tak samo działał na mnie jej uśmiech. Nawet, gdy byłem wściekły i życie mi się sypało ona uśmiechnęła się i wszystkie złe emocje po prostu mnie opuszczały. I to wszystko miało się skończyć już w sobotę. Nie wiem co wtedy zrobię ze swoim życiem. Pewnie wszystko mi się posypie, ale będę musiał tak żyć. Niestety...Nagle Roksana dotknęła swoja dłonią mojej i spojrzała na mnie wzrokiem pełnym miłości. Mimowolnie utonąłem w jej oczach i zapomniałem o swoich zmartwieniach. Zadzwonił dzwonek na przerwę. Zaczęliśmy przybliżać swoje twarze do siebie. Nasze usta prawie się zetknęły gdy...
-Nie w miejscu publicznym, ludzie!- krzyknął Scott śmiejąc się.
Tak się wystraszyłem, że błyskawicznie odskoczyłem od dziewczyny. Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Ja podsumowałem tylko wszystko słowami "bardzo śmieszne" i udając wielkiego focha tak jak zazwyczaj Roksana odszedłem krzyżując ręce. Po chwili podeszła do mnie moja dziewczyna przytulając mnie od tyłu i wyszeptała do ucha.
-Kochanie, nie obrażaj się.- powiedziała to lekko pomrukując jak kot. Wiedziała, że kocham jak to robi. Szybko odwróciłem się na pięcie i dałem jej szybkiego buziaka w czoło i przytuliłem ją z całej siły. Odwzajemniła uścisk.
-Ej, to idziemy gdzieś czy nie?-zapytała Kitty. 
W tym samym momencie zadzwonił telefon Roksi. Z uśmiechem na twarzy wyciągnęła go z kieszeni, lecz patrząc na wyświetlacz posmutniała i zaklęła pod nosem. Po chwili niechętnie odebrała telefon.
-Halo?-... -Uspokój się.-...-Nie krzycz, bo nie będę z tobą rozmawiać.-...-Tylko spróbuj!-...-Nienawidzę cię!-krzyknęła rozłączając się.
(Demi Lovato - Skyscaper <--- włącz)
*Jake*
Patrzyłem jak Roksana ze szczęśliwej dziewczyny zmienia się z powrotem w tą, która byłą wczoraj, gdy opowiadała nam o swoim wyjeździe.-Moja matka dowiedziała się o wagarach i..- przerwała w połowie zdania. Wystraszyła mnie trochę. Gdy się uspokoiła dokończyła.-...i powiedziała, że- otarła łze.-... że zmienili termin wyprowadzki. Wylatujemy już dzisiaj o 19:00. 
*Kitty*
Słysząc słowa mojej przyjaciółki zastygłam. "Jak to?! Dzisiaj?! Jak oni mogli jej to zrobić?!"Odezwała się tym razem płacząc już bez przerwy.-Zaraz po mnie przyjedzie, mam czekać na przystanku pod szkołą. Musimy się pożegnać.- płakała coraz bardziej. Rzuciła się w ramiona Chris'owi. Ja, Scott i Jake od razu się do nich przyłączyliśmy. Czyli to już dzisiaj życie całej naszej czwórki miało obrócić się o 180 stopni...

piątek, 8 listopada 2013

Rozdział 3

2 września 5:30 wtorek
*Roksana*
Otworzyłam oczy i zerknęłam na zegarek.
Co? Nie możliwe, że jest dopiero wpół do 6.- pomyślałam i odwróciłam się na 2 bok z nadzieją, że powtórnie odpłynę do krainy Morfeusza.
Poprawiałam poduszkę, gdy spostrzegłam na niej plamę krwi. Momentalnie przed oczami pojawiła mi się wczorajsza, wieczorna sytuacja z żyletką. Ahh, no nie.
Chwyciłam poduszkę i zdjęłam z niej poszewkę. Na szczęście tylko na niej znajdowała się krew. Wstałam i jak najciszej poszłam do łazienki. Złapałam miskę, napuściłam do niej ciepłej wody i dodałam proszek. Zaczęłam pocierać materiał. Plama schodziła, powoli i tylko do pewnego momentu. Zdenerwowana chwyciłam poszewkę, wycisnęłam z niej wodę i wyrzuciłam do kosza. Przecież to tylko kawałek materiału... Wchodząc po schodach spojrzałam na swój nadgarstek. Westchnęłam pokręciłam głową i zażenowana zaistniałą sytuacją weszłam do swojego pokoju. Już teraz wiedziałam, że dzisiejszy dzień nie będzie należał do udanych.
Postanowiłam mimo bardzo wczesnej pory się ubrać. Wiedziałam, że dzisiaj już nie zmróże oka. Przeciągałam każdą czynność jak najbardziej się dało.
2 września 7:03 wtorek
Całkowicie gotowa do wyjścia siedziałam w kuchni przy stole, opierając twarz na łokciach. Po chwili dostrzegłam moja mamę schodzącą po schodach do kuchni. Gdy mnie ujrzała przystanęła i zrobiła wielkie oczy.
-Roksana? Co ty już gotowa? O tej porze?- zapytała zdziwiona, wręcz zszokowana.
-Jak widać.- odpowiedziałam niechętnie.
-Normalnie to nie można cie obudzić.
Zostawiłam to bez komentarza. Nie miałam najmniejszej ochoty rozmawiać z kimkolwiek. Jeszcze świadomość tego, że dziś będę musiała podjąć jedna z najważniejszych decyzji w życiu wcale mnie nie pocieszała. Czy mój związek z Christopherem przetrwa? Co dalej z moja przyjaźnią z Kitty, Scott'em i Jake'iem? Właśnie tego miałam się dzisiaj dowiedzieć.
Jednego byłam pewna. Na pewno nie zerwę kontaktu z nimi, moimi przyjaciółmi, którzy byli i nadal są moim największym wsparciem. To dzięki nim każdy mój dzień był wyjątkowy. Za to muszę im koniecznie podziękować.
Przemyślenia przerwał mi nie kto inny jak tata.
-Roksana, już nie śpisz?
-Nasza córka nie ma dzisiaj nastroju. Nie wiem co jej jest.- odpowiedziała mu mama, a ja tylko rzuciałam w ich stronę znudzone spojrzenie. Wstałam i powędrowałam z powrotem do swojego pokoju. Chwyciłam telefon. Miałam nieodczytana wiadomość od mojego chłopaka. Ciekawe ile jeszcze czau będe mogła go tak nazywać...


Nie dość, że nie wiedziałam co zrobić to jeszcze on mnie dobił. Postanowiłam nie myśleć narazie o tym. Ustalimy to w szkole, wszyscy razem.
Po chwili bez żadnego uprzedzenia do pokoju wparowała mama.
-Chodź już. Jest 7:20.
Nic nie mówiąc wyjęłam ze swojej torby słuchawki, podłaczyłam je do telefonu i włączyłam Ellie Goulging - Figure 8 i wyszłam za moja rodzicielką.
Pogoda opisywała mój dzisiejszy nastrój. 


Nic nie mówiąc wpatrywałam się w krople spływające po szybie samochodu. 
Zatrzymałyśmy się pod szkołą. Otworzyłam drzwi od strony pasażera i wyszłam. Tak bez pożegnania. 
2 września 7:47 wtorek
Szłam korytarzem do szafki chowając głowę w kapturze bluzy pożyczonej poprzedniego dnia od Chris'a. Gdy dotarłam na miejsce czekał na mnie właściciel bluzy. Zauważając mnie lekko się uśmiechnął i mnie przytulił. 
W ramionach mojego chłopaka nie wytrzymałam. Rozpłakałam się. Zauważył to i przytulił mnie jeszcze mocniej. Po chwili zadźwięczał dzwonek na lekcję. Ani nie drgnęliśmy. Kiedy zostaliśmy już sami na korytarzu chłopak rozluźnił trochę uścisk, aby spojrzeć w moje zapłakane oczy.
-Skarbie, nie płacz.
-Dlaczego?- puściłam go.-No powiedz. Co ci to da?- mówiłam przez łzy.
Chris pogłaskał mnie po policzku.
-Twoje łzy są zbyt cenne kochanie.
W tym momencie uśmiechnęłam się i powtórnie przytuliłam mojego chłopaka. 
On na prawdę jest ideałem. Będąc z nim czuję się wyjątkowa, potrzebna. 
Własnie przypomniałam sobie o tym, że mam na sobie jego bluzę. Zdjęłam ją i oddałam. Uśmiechnął się, lecz po chwili jego twarz przeszedł grymas bólu.
-Co jest?
-Twoja ręka...
Ups... zapomniałam. 
Szybko podciągnęłam rękawy bluzki.
-Przepraszam cię...
-Dlaczego to zrobiłaś?- mówił trochę ostrzejszym głosem niż zawsze.
Odpowiedziała mu cisza, powtórzył pytanie.
-Dlaczego to zrobiłaś?
-Nie mam już siły na to wszystko.- opowiedziałam mu o wczorajszym wieczorze i o emocjach, które mną kierowały. Pokręcił tylko głową.
-Nie rób tego więcej, proszę.
-Czemu?
-Bo po co? Damy sobie radę razem. Zawsze będę przy tobie.
-Jest mały problem. Przecież ja się w sobotę wyprowadzam.
Posmutniał.
-No tak, ale...
-Nie Chris, nie ma ale. Ja wyjadę, ty zostaniesz. Co tu więcej mówić? Znajdziesz inną, ładniejszą i zapomnisz o mnie.
-Nie zapomnę, nigdy.

poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział 2

1 września 13:56 poniedziałek
*Jake*
Razem z Kitty i Scott'em siedzieliśmy na ławce w parku, czekając na Roksane i Chris'a. Nagle spostrzegłem ich jadących na deskorolkach. Trzymali się za ręce. Przywitałem się najpierw z Roksaną przytulając ją, a potem z Chris'em przybijając mu piątkę. Reszta paczki uczyniła podobnie.
-To dokąd jedziemy?- zapytał Chris tuląc Roksi.
-Dawajcie, może na skate park.- zaproponował Scott.
-Ok, ale najpierw do sklepu po coś do picia.
Tak właśnie zrobiliśmy.
Każde z nas weszło na deskę i ruszyliśmy przed siebie. Po drodze rozegrało się kilka wyścigów. Była niezła zabawa. Roksana się wywróciła. Chris zrobił jej zdjęcie, gdy przestała się śmiać.


W sklepie każdy postawił na napój energetyczny "Rockstar". Oczywiście wzięliśmy różne smaki.
Następnie pojechaliśmy do skate parku. Po drodze sporo się wygłupialiśmy, jak to mieliśmy w zwyczaju.



1 września 18:37 poniedziałek
*Roksana*
Spędzając wspaniale czas z przyjaciółmi prawie zapomniałam o najważniejszym.
Śmiejąc się usiedliśmy na krawężniku. Postanowiłam mieć to za sobą i teraz przekazać im tą niekoniecznie wesoła nowinę.
-Em, muszę wam coś powiedzieć.
-Coś się stało kotku?- zapytał mój chłopak z troską. Spojrzałam na niego smutnym wzrokiem.
-Muszę wam coś powiedzieć.- powtórzyłam.
Mieli poważne i trochę przestraszone miny. Zapadła cisza, której tak nie lubię. Słyszałam nerwowe bicie swojego serca. Westchnęłam.
-W sobotę się wyprowadzam.
-I tak będziemy cię odwiedzać.- wtrącił Jake.
-Ale jest jeden, mały problem... Wyprowadzam się do Polski. Dokładniej do Warszawy.
Stałam nerwowo podciągając rękawy bluzy, którą pożyczył mi Chris. Delektowałam się jej zapachem.
Na twarzach moich najlepszych przyjaciół malował się strach. Łza spłynęła mi po policzku. Szybko ja starłam.
Zwróciłam się teraz do Chris'a.
-Przepraszam kochanie.- wydukałam i kolejne łzy spływały po mojej jasnej twarzy.
Chłopak wstał, podszedł do mnie i przytulił z całej siły. Był zdruzgotany. Po chwili reszta uczyniła to samo. Staliśmy tak przez dłuższy czas. W końcu odezwała się Kitty.
-Dlaczego się wyprowadzacie.- łkała.
-Rodzice tak postanowili. Dopiero wczoraj wieczorem się dowiedziałam. Byłam załamana i pobiegłam do swojego pokoju, rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać w poduszkę. Moja mama jest polką i chciałaby tam wrócić. Poza tym ma tam rodziców. Tata się zgodził. Nie miałam nic do gadania. Obiecali mi, że będziemy tu przyjeżdżać np. na wakacje.
-Więc co będzie z nami?- zapytał smutno Chris. Właśnie tego pytania się bałam.
-Właśnie nie wiem. Ja nie chce tego kończyć. Zbyt mocno cie kocham.- powiedziałam wtulając się w chłopaka.      
-Ja ciebie też. Nie wiem, co teraz z tym wszystkim będzie. Najlepiej wszyscy idźmy do domów. Przemyślmy wszystko i jutro w szkole pogadamy. Nie ma co teraz bez zastanowienia podejmować decyzji.
-Masz rację. Wracajmy.- zgodził się Scott. Mimo, że wyglądał na twardego chłopaka zauważyłam, że po jego policzku także spłynęła łza.
Wracaliśmy pieszo z deskorolkami w rękach. Doszliśmy do parku, pożegnaliśmy się. Wszyscy wydawali się tacy spokojni i opanowani ale to tylko pozory. Na ich twarzach malował się ból. 
Do domu weszłam bez przywitania i od razu pobiegłam do swojego pokoju. Zatrzasnęłam drzwi i zaczęłam płakać. Kilkakrotnie dobijali się do mnie rodzice, ale bezskutecznie. Po godzinie nieprzerwanego płaczu w końcu trochę się uspokoiłam i wyszłam do łazienki się umyć i przebrać tak, żeby siedzący w salonie rodzice mnie nie słyszeli. Stojąc u szczytu schodów krzyknęłam do nich tylko "dobranoc". Zostałam sama ze swoimi myślami. Odpaliłam laptopa i zaczęłam wchodzić na różne strony typu facebook, twitter itd. W końcu mi się znudziło. Weszłam na google i 10 minut siedziałam myśląc czego by tu poszukać. Nareszcie wystukałam hasło "jak pozbyć się problemów?". Wiem, że mało mi to może dać, ale warto spróbować. Wchodziłam na różne strony i czytałam o tym, jak ludzie starają się pozbyć problemów. W oko wpadła mi wypowiedź pewnej dziewczyny. Dodała ona do swojej odpowiedzi gifa. Zajrzałam.



Od razu wyłączyłam go. Przestraszyłam się. Siedziałam bez ruchu kilka minut. W końcu odważyłam się i otworzyłam to po raz 2. Tym razem przyglądałam się gifowi z zaciekawieniem. Nie myśląc zbyt długo powędrowałam do łazienki tak, aby nie obudzić po drodze nikogo. Niestety, gdy schodziłam po schodach zauważył mnie mój pies i zaczął szczekać.
-Ciii! Drako, piesku.- szeptałam spanikowana głaszcząc mojego pupila. Kiedy wreszcie zorientował się, że to tylko ja polizał moją rękę i wrócił na swoje legowisko. Odetchnęłam z ulgą i poszłam dalej. Ostrożnie otworzyłam drzwi łazienki i z taką samą ostrożnością je zamknęłam. Otworzyłam szafkę taty. Wiedziałam, że ma żyletki. Tak, postanowiłam sprawdzić jak to jest się ciąć.
Chwyciłam jedna z nich. Obracałam ją w dłoni. Błyszczała w świetle lampy. W końcu przyłożyłam ją sobie do nadgarstka, przycisnęłam i przeciągnęłam zimny kawałek metalu po skórze. Syknęłam. Po chwili zauważyłam krew. Nie było jej dużo. Dobrze, że nie przycisnęłam mocno. Odsunęłam żyletkę od skóry. Przyjrzałam się ranie, którą sama sobie zrobiłam. Poczułam się dziwnie. Po co w ogóle to zrobiłam? Zastanowiłam się dłużej. Robiąc to zapomniałam o problemach. No nie do końca, ale po części tak. Odłożyłam narzędzie, tym razem do swojej szafki na sam spód mojej kosmetyczki, tak, aby nikt jej nie znalazł. Może jeszcze kiedyś mi się przyda? Cicho wróciła do swojego pokoju, wyłączyłam laptopa i położyłam się na łóżku głaszcząc moja kotkę, Melisse. Światło było zgaszone. Chwile przyglądałam się swojej ręce. Westchnęłam i obróciłam się na drugi bok. Zasnęłam.

poniedziałek, 16 września 2013

Rozdział 1

1 września 8:10 poniedziałek
W całym pokoju rozległ się dźwięk budzika. To dzisiaj jest rozpoczęcie roku. Od teraz będę chodzić do 3 gimnazjum. Westchnęłam. Zwlokłam się z łóżka i zeszłam na dół.
-Dzień dobry.- powitała mnie uśmiechnięta moja rodzicielka smażąc jajecznicę dla siebie i taty, który jeszcze smacznie chrapał. Oboje pracują w tym samym biurze i często wyjeżdżają służbowo.
-Cześć mamo.- odpowiedziałam odwzajemniając uśmiech.
Nalałam sobie szklankę soku pomarańczowego po czym upiłam z niej łyk.
-Na którą masz rozpoczęcie roku?- zapytała jak to mama.
-Na 9:00.- odpowiedziałam wpatrując się w jeden punkt na ścianie.
-Okey. O 8:45 masz być gotowa i czekać koło samochodu. Zawiozę cię.
Przytaknęłam odkładając szklankę do zmywarki. Następnie poszłam do łazienki się umyć. Wyszłam z niej po 15 minutach po czym ruszyłam do garderoby, by wyszukać jakieś galowe ubrania. W końcu mój wybór padł na to. Zadowolona ze swojego wyboru dobrałam jeszcze buty i poszłam się pomalować. Malując się tuszem usłyszałam krzyk mamy z dołu.
-Roksana! Już 8:50! Schodź szybko, bo się spóźnisz.
Chwyciłam telefon i zbiegłam na dół. W jadalni przy stole spostrzegłam tate. Rzuciłam mu tylko "cześć" i wybiegłam na podwórko do mojej zniecierpliwionej mamy. Stała już samochodem przed garażem. Gdy zobaczyła mnie zatrąbiła. Pobiegłam do niej i weszłam do auta. Odjechałyśmy.
Droga minęła nam dość szybko, ponieważ mama, żebym się nie spóźniła trochę przekroczyła prędkość. Wysiadając koło wejścia do szkoły zobaczyłam mojego chłopaka.

                                                   Christopher Carter- chłopak Roksany

Były 2 minuty do apelu, a on tak jak obiecał czekał na mnie. Uśmiechnęłam się. Podbiegłam do niego i rzuciłam mu się na szyję.
-Chris!- krzyknęłam.
-Roksi! Tęskniłem kotku.
-Ja bardziej. Miło, że na mnie poczekałeś.
-Kochanie, przecież obiecałem.
-Wiem, ale przeze mnie mogłeś się spóźnić na apel.
-No to co. Przecież wiesz, że ja się tym nie przejmuje. Ty zresztą też.
-Fakt.
Oboje się zaśmialiśmy.
-Jesteś dla mnie najważniejsza. Kocham cię.
-Ja ciebie też.- powiedziałam, a chłopak pocałował mnie delikatnie w usta po czym zaczęliśmy się namiętnie całować. Przerwała nam nauczycielka matematyki. Pani Smith.
-Co tu się dzieję?- zapytała krzyżując ręce na piersiach.
Próbowałam odsunąć się od chłopaka, ale przytrzymał mnie przy sobie.
-Stoimy, a na co to wygląda?- odezwał się Chris.
Zatkało ją.
-Idźcie już lepiej, bo się spóźnicie.- poddała się nasza znienawidzona nauczycielka.
Chłopak uśmiechnął się, złapał mnie za rękę i weszliśmy do budynku. Na korytarzu kręciło się kilka osób. Gdy je mijaliśmy uśmiechali się i machali. Po chwili znaleźliśmy się na sali gimnastycznej, która na dzisiaj przystrojona była różnymi dekoracjami. "Witaj szkoło" koszmar. Spostrzegliśmy w ostatnim rzędzie naszych przyjaciół.

                                                 Scott Farris- przyjaciel Roksany i Chris'a

                                                  Jake Parker- przyjaciel Roksany i Chris'a

                                                Kitty Collins- przyjaciółka Roksany i Chris'a

Poszliśmy do nich.
-Ooo, jesteście nareszcie. Gdzie byliście?- zaczął Scott.
-Roksi się trochę spóźniła- usprawiedliwiał nas Chris.
-Aha. Rozumiemy. Ej, idziemy dzisiaj na deskę?-zapytał Jake.
-Pewnie, ja mam czas.- zgodziłam się.
-Ja też. To o której?
-Może 14:30 w parku naprzeciwko domu Kitty?
-Pewnie. To jesteśmy umówieni.
Resztę uroczystości spędziliśmy na rozmowie. Po wszystkim mój chłopak odprowadził mnie do domu.

niedziela, 8 września 2013

Powitanie i kilka informacji :D

Hej<3 !
Mam na imię Magda i jestem autorką tego bloga.
Założyłam go, ponieważ już od kilku miesięcy bardzo tego chciałam. Miałam już setki pomysłów na wydarzenia, które tu opisze.
Teraz kilka informacji:
-Rozdziały będę starała się dodawać co tydzień w weekend. Jeśli się nie wyrobię w jakiś weekend to dodam w następny ewentualnie w tygodniu.
Proszę o wyrozumiałość :c
-Jak zauważyliście dodałam na razie jedną bohaterkę. Jeśli ktoś nie widział to napisałam na dole w zakładce "Bohaterowie" "Bohaterowie będą pojawiać się w trakcie : )" i tak właśnie będzie. Będą także tacy, co pojawią się tylko w jednym lub kilku rozdziałach. Ich zdjęcia będę umieszczać bezpośrednio w rozdziałach.
Prośby:
-Jeśli możecie to udostępniajcie znajomym tego bloga. Byłabym wdzięczna : )
-Jeśli będziecie mieć jakieś pomysły co do bloga to śmiało piszcie w komentarzach :D
-Komentarze mile widziane :*

 Jeśli macie jeszcze jakieś pytania tu macie mojego aska.

 Mam nadzieję, że blog Wam się spodoba. : )

Prolog

Nie prawdą jest, że życie to bajka.
Nie można także powiedzieć, że życie jest bez sensu.
Pewnie zapytacie " To w końcu jakie jest?".
Nie wiem.
Dokładnie nie da się tego określić. 
Każdego jest inne.
Ludzie mają lepsze i gorsze dni.
Życie trzeba akceptować takie, jakie jest.
Niestety niektórym to nie wychodzi...