piątek, 10 kwietnia 2020

Powrót?

Hej!
Parę lat minęło odkąd rozpoczęłam pisanie tego bloga.
Dzisiaj przez przypadek odnalazłam do niego linka, przeczytałam swoje wypociny i.. ej nie było aż tak źle!
W przypływie emocji i wspomnień postanowiłam dodać tutaj posta, może ktoś wpadnie i przeczyta.
W mojej głowie zrodziła się myśl, żeby spróbować kontynuować tego bloga. W końcu kwarantanna i te sprawy. 
Co Wy na to?
Próbujemy?

wtorek, 1 lipca 2014

Rozdział 7

3 września 9:53 środa
Obudziły mnie promienie słońca wpadające do pokoju przez odsłonięte okno. Przeciągnęłam się i rozejrzałam po pokoju. Na stoliku leżała taca z herbatą i 2 kanapkami z serem, sałatą i pomidorem. Uśmiechnęłam się i zaczęłam jeść. Na szczęście do szkoły zaczynam chodzić dopiero od jutra.
Po skończonym posiłku powędrowałam do łazienki gdzie umyłam się i ubrałam. Usłyszałam podjeżdżający samochód. Wyjrzałam przez okno. Tak jak myślałam był to samochód przeprowadzkowy. Po koleji z domu wyszli wszyscy domownicy oprócz mnie. Chwile porozmawiali z pracownikami od przeprowadzek. Już mieli wchodzić do samochodu, lecz tata wyjął telefon dzwoniąc do kogoś. Po chwili coś w mojej kieszeni zawibrowało. Wystraszyłam się. To tata dzwonił do mnie. Czyli nie zapomnieli o mnie.
-Halo?
-Słonko jedziesz z nami? Powiesz panom jak maja ustawić meble.
-Jasne, już schodzę.
Rozłączyłam się i zbiegłam na dół. W drzwiach minęłam dziadków. Przywitałam się i poszłam do auta. Stali tam oczywiście rodzice i 3 pracowników w tym jeden widać mniej więcej 2-3 lat starszy ode mnie. Uśmiechnął się do mnie. Odwzajemniłam uśmiech. Jeden ze starszych stażem pracowników to zauważył i zareagował.
-Oj Michał nie zapędzaj się tak.- powiedział śmiejąc się.
Zawstydziło to chłopaka.
Michał był szatynem o zielonych oczach. Wydawał się przyjacielski, a zarazem nieśmiały co nie często się zdarza u chłopaków w jego wieku.


Wszyscy wsiedliśmy do samochodu przeprowadzkowego. Dwóch starszych pracowników i tata zajęli miejsca z przodu. Michał, ja i mama byliśmy skazani na tył. Podczas drogi co jakiś czas chłopak przyłapał mnie na patrzeniu się na niego, a ja go na patrzeniu się na mnie. Moja mame chyba to irytowało, ale co się będę przejmować.
Byliśmy na miejscu. Wysiedliśmy i przez cały dzień zajęliśmy się urządzaniem domu.
3 września 18:39 środa
Meble w całym domu były już ustawione. Ja nawet zdążyłam wypakować swoje rzeczy. Rodzice mieli dokończyć reszę domu w ciągu kilku dni. Do pracy szli dopiero od poniedziałku. Pracownicy wykonali swoja prace, więc pojechali nas odwieźć.
Gdy wysiedliśmy rodzice rozmawiali z pracownikami o wynagrodzeniu, a ja stałam kilka metrów dalej. Gdy miałam już iść do domu dziadków zatrzymał mnie Michał.
-Hej- powiedział i uśmiechnął się pokazując swoje białe zęby.
-Hej- odpowiedziałam nie za bardzo wiedząc jak się zachować.
-Jesteś tu nowa?- przerwał na chwile.- Kurde, ale zrobiłem z siebie idiote. Przecież pomagałem wam składać meble. Przepraszam.
-Nic nie szkodzi.
Zaczęliśmy się śmiać. W tym momencie mojego nowego znajomego zawołali współpracownicy.
-Przepraszam, muszę już lecieć.
Miał już odchodzić, gdy zawrócił.
-Wiem, że możesz to uznać za dziwne, ale dasz mi swój numer?
-Jasne.
Podyktowałam chłopakowi mój numer telefonu, pożegnaliśmy się i wróciłam do domu, gdzie czekali już dziadkowie z kolacją.
Zjadłam kanapkę z pomidorem, pożegnałam się tłumacząc, że muszę się przygotować do szkoły i ruszyłam do swojego zastępowego pokoju.
Najpierw spakowałam książki i zeszyty na jutro. Czemu to musi być takie ciężkie? Następnie poszłam się wykąpać. Weszłam do wanny i włączyłam muzykę na słuchawkach.
3 września 20:21 środa
Obudziło mnie pukanie do drzwi. Co do cholery? Czy ja właśnie zasnęłam w wannie?
-Roksana co ty tam robisz?- usłyszałam głos mamy.
-Już wychodzę.- zerwałam się i wyszłam z wody. Umyłam tylko jeszcze zęby, ubrałam piżamę i wyszłam. Wchodząc do pokoju sięgnęłam po telefon leżący na łóżku. 1 nowa wiadomość.


Uśmiechnęłam się. Postanowiłam trochę poudawać.


Pisaliśmy do 2 w nocy. Michał okazał się na prawdę spoko. Może będzie moim pierwszym przyjacielem w nowym miejscu. Chłopak obiecał, że przyjdzie po mnie jutro do szkoły. 
Zapowiada się ciekawy czwartek.

czwartek, 24 kwietnia 2014

Rozdział 6

2 września 19:03 wtorek
Zajęłam swoje miejsce w samolocie. Siedziałam koło okna. Widziałam przez nie moich przyjaciół i chłopaka...byłego chłopaka. Silniki smaolotu zostały włączone. Z głośników wydobywał się przyjazny kobiecy głos "Prosimy o zapiecie pasów i wyłączenie telefonów komórkowych. Za chwile startujemy" Posłusznie zrobiłam to, o co prosił głos i znowu obróciłam się w stronę okna.


Znów widziałam Kitty, Scott'a Jake'a i Chris'a. Na ich twarzach malował się szczery smutek. Domyślałam się, że będą tęsknić. Może nawet tak mocno jak ja. 
Nagle samolot zaczął pomału poruszać się do przodu. `Nie, to za szybko. Nie odlatujmy jeszcze!`- pomyślałam, lecz jechalismy juz coraz szybciej. Zdążyłam jeszcze tylko pomachać przyjaciołom. 
Zaczęliśmy wzbijać się w powietrze. To dziwne uzucie, ughh. Znowu ten sam kobiecy głos "Mogą państwo odpiąć pasy. Życzymy miłego lotu." Usadowiłam się wygodnie w fotelu. Samotna łza spłynęła mi po policzku, lecz aby nie pokazać jak to wszystko jest dla mnie cholernie trudne szybko ją otarłam rękawem bluzy. 
Usłyszałam rozmowe rodziców.
-Za jakieś 3 godziny będziemy na miejscu.- zaczął tata.
-Nareszcie. Czyli tak jak ustaliliśmy jedziemy do moich rodziców na noc?
-Tak, a jutro koło 10:00 przyjadą zamówione meble, więc pojedziemy do naszego nowego domu i pokażemy ludziom od przeprowadzek jak i gdzie maja je ustawić.
-Dobrze. Nie mogę się doczekać.
Byli tacy szczęśli, że zaczynamy nowe życie, ale czy ktoś zapytał mnie co bym wolała? W prawdzie zgodziłam się na wyprowadzke, ale jakby nie miałam innego wyjścia. Tata był tak podekscytowany, że znalazł dom, który dorównał naszym oczekiwaniom, a mama cieszyła się, że będzie mogła spedzać więcej czasu ze swoimi rodzicami i starymi znajomymi. Miałam zniszczyć im plany? W końcu to potrafie najlepiej...
Znowu dwróciłam się plecami do rodziców. Tym razem przykuło to ich uwagę.
-Coś się stało słonko?- zapytał tata. Od małego tak na mnie mówił, więc poczułam się troche jak mała dziewczynka. Spodziewałam się, że to on pierwszy się do mnie odezwie. Z tatą od zawsze miałam lepszy kontakt niż z mamą. Po prostu jestem taką `córeczką tatusia`.
-Nie, wszystko w porządku.- skłamałam i uśmiechnęłam sie nieszczerze, ale on oczywiście wyczuł, że coś jest nie tak.
-Powiedz, przecież widzę.- drażył temat
-Boje się tych wszystkich zmian. Po prostu.
-Będzie dobrze, mówiłem ci.- objał mnie ramieniem. Na początku na pewno będzie trudno, bo wszystko będzie dla ciebie nowe, ale się przyzwyczaisz. 
-Nie wątpie.
-Zagrasz z nami w karty?
-Nie dzięki. Poczytam sobie książke.
-Jak wolisz.
Na tym skończyła się nasza rozmowa. 
Wzięłam torebkę i wyciągnęłam z niej "Ostatnią piosenkę". Otworzyłam na pierwszej stronie i zaczęłam czytać skupiając się na każdym słowie, aż w końcu całkiem zatraciłam się w ksiażce.
2 września 22:12 wtorek
Wysiadaliśmy z samolotu. Po raz pierwszy zobaczyłam Warszawe. Co prawda była noc, ale wydawało się być to piękne miasto. Dużo świateł i swiatełek oświetlało ulice. 


Co prawda nie jest to Londyn ani nawet Cardiff, ale myślę, że jakoś się tu zaklimatyzuję. 
Mama podała mi moją walizke i torby. Samochód stał na parkingu za lotniskiem. Zapakowalismy się do niego i ruszyliśmy do dziadków. Byłam trochę zdenerwowana, bo ostatnio widziałam ich na mojej komunii.
Po jakiś 20 minutach staliśmy już pod ich domem. Dziadkowie czekali już przed domem. 
Lekko siwiejacy starsi ludzie. Zadbani, dobrze ubrani. Uśmiechnęli się na nasz widok.
-Mamo, tato, tyle lat.-mówiła mama z uśmiechem przytulając swoich rodziców.
Tata także czule przywitał się z nimi, a ja stałam oparta o nasz samochód z rękami skrzyżowanymi na piersiach..
-No chodź Roksanka, przywitaj się ze swoimi dziadkami.-prosiła babcia.
Uśmiechnęłam się i ruszyłam w ich stronę. Oboje objeli mnie czule i z miłością. 
-Chodźmy do środka. Na pewno jesteście głodni.-zaproponowała babcia.
-Pewnie mamo, jak wilki!- śmiał się tata.
Weszliśmy do środka. Dom był nieduży i bardzo przytulny. Doszliśmy do salonu, w którym stał zastawiony stół. Zasiedliśmy do niego i zaczęliśmy jeść. Było tam dużo przysmaków, których nie znałam. Zdecydowałam się na kanapke z twarogiem i szczypiorkiem. Spróbowałam też tego sławnego bigosu, o którym tata tak ciągle opowiadał. Po zjedzeniu kolacji babcia pokazała mi łazienkę i pokój, w którym miałam dzisiaj spać. Życzyła mi dobrej nocy i zostawiła mnie samą. Wyszłam jeszcze tylko po najpotrzebniejsze rzeczy do samochodu i poszłam się wykąpać. Przed północą zasnęłam.

środa, 19 lutego 2014

Rozdział 5

(włącz Little Mix - Little Me )
2 września 9:03 wtorek
*Roksana*
W pewnej chwili wyrwałam się z uścisku moich przyjaciół, otarłam łzy rękawem bluzy i pobiegłam w stronę przystanku, na którym miałam czekać na swoja rodzicielkę. Usiadłam na ławce i schowałam głowę pomiędzy kolana. Nie wytrzymałam. Rozpłakałam się powtórnie, tym razem postanowiłam pokazać wszystkie swoje emocje. Nie hamować ich. Po mojej głowie przewijały mi się setki myśli: "i co teraz?", "jak dam sobie radę?" i czy w ogóle dam... Jednego byłam pewna. Moje życie nigdy nie będzie już takie samo. Nawet jakbym próbowała. Nie oszukujmy się... Wyjadę. Chris zapomni. Kitty, Jake i Scott też zapomną. Trafię do innej szkoły. Zacznę nowe życie. Po prostu wszystko się zmieni. Nie chcę tych zmian. Wolałabym, żeby było tak, jak jeszcze kilka dni temu.
-Ej, mała. Spokojnie. Cieszmy się tymi ostatnimi chwilami razem.
-A czy..- głos mi się załamał.- czy przyjdziecie się ze mną pożegnać na lotnisko?
-No pewnie!- odpowiedział mi Scott.
-Przecież musimy. Nie wybaczyłabym sobie tego, gdybym nie skorzystała z okazji, aby po raz ostatni się z tobą pożegnać - dodała Kitty, a potem szybko dodała- oczywiście jeszcze się spotkamy.
Z za zakrętu wyjechało białe audi. Poznałam ten samochód. Westchnęłam.
Chris ciągle wpatrywał się we mnie. Nagle stanął naprzeciwko mnie i szybko zbliżył swoje usta do moich. Zaczęliśmy się całować. Nie spodziewałam się tego. Złączyliśmy się w pocałunku.
Po niedługim czasie usłyszałam klakson i krzyk mamy.
-Przepraszam was. Pożegnacie się z Roksaną na lotnisku. Teraz na prawdę musimy jechać.


Oddalaliśmy się lekko od siebie trzymając się za ręce. Gdy byłam już za daleko puściłam jego dłoń. i wbiegłam do samochodu mocno trzaskając drzwiami. Od razu odwróciłam się do okna, aby przypadkiem nie złapać kontaktu wzrokowego z Kamilą - moja matką.
Chciałam, aby cała droga powrotna do domu minęła w ciszy, ale niestety mój plan nie wypalił.
-Czy ty do reszty oszalałaś?
-Bo co? Bo chciałam więcej czasu, który mi został spędzić z przyjaciółmi niż w tej pieprzonej szkole?!
-Roksana! Słownictwo!
Ja tylko przewróciłam oczami, poprawiłam się na fotelu i dalej wpatrywałam w boczną szybę samochodu.
Nastała cisza, lecz nie na długo.
-Wiesz, że gdybyś nie zrobiła nam takiego numeru nie lecielibyśmy dzisiaj?
Otworzyłam szerzej oczy, lecz odwróciłam się jeszcze bardziej na bok, aby moja matka nie mogła zobaczyć mojego wyrazu twarzy. Aby nie widziała, że się tym przejęłam.
Teraz nastała cisza i trwała do końca naszej podróży.
Gdy samochód zatrzymał się wreszcie przed naszym domem otworzyłam z hukiem jego drzwiczki, weszłam do domu i po schodach wbiegłam do swojego pokoju zamykając się w nim.
Zdziwiłam się, bo był on pusty. Zostały w nim tylko meble. Co miałam robić? Zeszłam na dół. Rodzice w salonie pakowali resztę rzeczy.Tata mnie dostrzegł.
-Roksi, idź coś zjedz. Na stole w kuchni jest sałatka, skrzydełka i frytki. Przywiozłem dzisiaj z KFC.
Bez słowa podeszłam do stołu, chwyciłam jedna porcje sałatki i oparłam się o ścianę. Zaczęłam jeść. Kiedy już skończyłam mama poinformowała mnie, że muszę spakować jeszcze swoje rzeczy z łazienki, bo oni nie zdążyli. Bez słowa poszłam zrobić to, co musiałam.
W pośpiechu chowałam wszystko do kosmetyczki, gdy przypomniałam sobie o leżącej na dnie żyletce. Na chwilę mnie zamurowało, bo nie wiedziałam co zrobić. W końcu doszłam do wniosku, że może mi się jeszcze przydać.
2 września 16:37 wtorek
Przez cały ten czas nie wiedziałam co robić. Trochę pomogłam w przygotowaniach do wyprowadzki.
Było mi smutno, że opuszczamy ten dom. Mieszkałam w nim niecałe 4 lata, ale już zdążyłam się z nim związać. Spędziłam w nim najlepsze lata swojego życia. Nagle usłyszałam słowa, których tak bardzo się obawiałam.
- Roksana, jedziemy!
Ostatni raz rozejrzałam się po swoim pokoju i wychodząc z niego zamknęłam drzwi i pomału zeszłam ze schodów. Czułam się jak w jakimś filmie.
Mama zamknęła drzwi wejściowe na klucz. Dopiero teraz zauważyłam stojącą na podwórku tabliczkę z napisem "na sprzedaż". Westchnęłam i wgramoliłam się na tylne siedzenie naszego samochodu. Zaczełam się zastanawiać co teraz będzie z tym samochodem. Czy go też sprzedadzą? Tata podał mi  zwierzaki, Drako i Melisse. Ruszyliśmy. Czekała mnie dośc długa droga. Podczas swoich rozmyślań o życiu zasnęłam.
2 września 17:40 wtorek
*Roksana*
-Wstawaj Roksi, jesteśmy.- mówił mój tata-Michael.
Przeciągnęłam się i po kilku sekundach przypomniałam sobie co tak na prawde się dzieję. Wyszłam z samochodu i odwróciłam sie w jego stronę.
-Sprzedajecie go?
-Nie, Zostanie przetransportowany do Warszawy. To juz załatwione.
-To dobrze, chociaz to będzie po staremu.
-Ej no, przestań dramatyzować. Będzie fajnie, zobaczysz.
-Mhm.- mruknęłam orientując się, że nie napisałam do przyjaciół, że wyjechałam. Nerwowo spojrzałam na mojego ojca.
-Nie martw się. Twoja mama napisała to twoich przyjaciół. Powinni być lada chwila.
Uśmiechnęłam się. Ujrzałam ludzi biegnących w moja stronę. Tak, to byli oni. Michael uśmiechnął się pod nosem, a ja zaczęłam biec w ich stronę.
(włącz---> Katy Perry - Unconditionally )
Na przodzie biegł Chris. Uśmiechnęłam się. Wpadłam mu w ramiona i nic więcej już się nie liczyło. Tylko ja i on. Te ostatnie chwile razem.


-A więc to już koniec.- powiedziałam niepewnie.
-Przemyślałem to. Może i masz rację. Skoro będziesz mogła przylatywać tu tylko w ferie i wakacje. Uwierz mi kochanie, nie chce tego.
-Ale tak musi być. Pamietaj, że zawsze gdzies w moim sercu będziesz ty i nikt ani nic tego nie zmieni.
-Ty w moim też księżniczko.
Teraz dołaczyli też Kitty, Scott i Jake. Ostatni raz wspólnie się przytuliliśmy zanim wszystko się zmieni. Durne zmiany...
-Musimy iść.- przerwała moja matka.
Uwolniłam się z uścisku i zaczęłam iść w stronę wskazana przez Kamile ciągle patrzyąc w stronę najważniejszych dla mnie osób. Pomachałam do nich i szłam jak na skazanie. Łzy spływały mi po policzkach.
Czy to już koniec?...




wtorek, 24 grudnia 2013

Rozdział 4

2 września 8:06 wtorek
*Roksana*
(Włącz dla lepszego klimatu ;) Justin Bieber - All That Matters )
Staliśmy tak patrząc sobie głęboko w oczy. Nagle chłopak zaczął bardzo pomału zbliżać swoją twarz do mojej. Wylądowałam na ścianie. Pamiętałam, że niedługo się rozstaniemy, ale ta świadomość jeszcze bardziej zachęcała mnie, wręcz zmuszała do okazania mu uczuć. Po niedługim czasie nasze usta się zetknęły, a języki zaczęły tańczyć jakiś dziwaczny taniec. Jego usta były takie miękkie. Kochałam ich smak. Ręce Chris'a wplątały się w moje włosy, a moje spoczęły na jego ramionach.



Poczułam się trochę w jakimś filmie romantycznym. Pusty korytarz. Dwoje ludzi. Zero świadków. Było tak idealnie... do czasu. Nagle naszych uszu dobiegło stukanie obcasów. Nie zbyt się tym przejęliśmy, lecz, gdy usłyszeliśmy odchrząknięcie lekko nas zamurowało. Odwróciliśmy się. 
Tak jak myślałam. Przyłapała nas dyrektorka. Strasznie wymagająca, nie tolerująca spóźnień itd. Po prostu "lepiej nie mogliśmy trafić"... sarkazm. 
-Co tu się wyrabia?- stanęła krzyżując ręce na piersiach. Odsunęłam się od chłopaka, lecz on lekko przysunął mnie z powrotem do siebie.
-Nic poważnego.- odparł mój, jeszcze chłopak.
-No, ja myślę... czemu nie jesteście na lekcjach?
-Niech pani się o to nie martwi. Tylko pokazywałem koleżance korytarz.-powiedział Chris, a ja mimowolnie parsknęłam śmiechem.
-Carter, nie rób ze mnie idiotki. Roksana wcale nie jest nowa w szkole, a tym bardziej nie jest twoją koleżanką. Widać, że łączy was coś więcej.- spojrzeliśmy na siebie.- no co, myślicie, że nie wiem? Aż taka stara to ja nie jestem, żeby nie potrafić zorientować się kto z kim kręci i w ogóle.- mówiąc to zaczęła dziwnie kiwać się na boki, jakby udawała jakiegoś luzaka. Gdy zobaczyła nasze miny od razu spoważniała.
- Do klas! Migiem! Bo wezwę rodziców!
Chris chciał coś powiedzieć, ale zakryłam mu usta i pociągnęłam za rękę, byle tylko dyrka nie zadzwoniła do mojej matki, bo wtedy na pewno wróciłaby do tematu mojego smutnego dziwnego zachowania rano.
Zeszliśmy z pola widzenia pani Brown. 
Jej zachowanie dzisiaj trochę mnie zdziwiło. może od nowego roku szkolnego wrzuciła bardziej na luz? Mniejsza z tym. Mieliśmy pójść do klas, ale jakoś nie za bardzo nam się spieszyło, więc postanowiliśmy darować sobie dzisiejsze lekcje i iść na wagary. Dopiero początek roku, a my już mamy dość. W końcu zostanę w tym mieście z przyjaciółmi tylko do soboty i chce ten czas spędzić właśnie z nimi, a nie marnować go tylko na szkołę. Napisałam smsy do Kitty, Jake'a i Scott'a:


Po wysłaniu wyszłam razem ze swoim chłopakiem ze szkoły. Trzymaliśmy się za ręce. Los był dla nas łaskawy, bo nikt nas nie przyłapał, a przynajmniej tak nam się wydawało. Szybko doszliśmy na miejsce, w którym mieliśmy czekać na przyjaciół. Usiedliśmy na naszej ulubionej ławce.
*Chris*
Patrzyłem tak w jej piękne, błękitne oczy. Kochałem je. Zawsze, gdy było mi smutno i źle jedno spojrzenie w nie od razu przynosiło mi ukojenie. Tak samo działał na mnie jej uśmiech. Nawet, gdy byłem wściekły i życie mi się sypało ona uśmiechnęła się i wszystkie złe emocje po prostu mnie opuszczały. I to wszystko miało się skończyć już w sobotę. Nie wiem co wtedy zrobię ze swoim życiem. Pewnie wszystko mi się posypie, ale będę musiał tak żyć. Niestety...Nagle Roksana dotknęła swoja dłonią mojej i spojrzała na mnie wzrokiem pełnym miłości. Mimowolnie utonąłem w jej oczach i zapomniałem o swoich zmartwieniach. Zadzwonił dzwonek na przerwę. Zaczęliśmy przybliżać swoje twarze do siebie. Nasze usta prawie się zetknęły gdy...
-Nie w miejscu publicznym, ludzie!- krzyknął Scott śmiejąc się.
Tak się wystraszyłem, że błyskawicznie odskoczyłem od dziewczyny. Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Ja podsumowałem tylko wszystko słowami "bardzo śmieszne" i udając wielkiego focha tak jak zazwyczaj Roksana odszedłem krzyżując ręce. Po chwili podeszła do mnie moja dziewczyna przytulając mnie od tyłu i wyszeptała do ucha.
-Kochanie, nie obrażaj się.- powiedziała to lekko pomrukując jak kot. Wiedziała, że kocham jak to robi. Szybko odwróciłem się na pięcie i dałem jej szybkiego buziaka w czoło i przytuliłem ją z całej siły. Odwzajemniła uścisk.
-Ej, to idziemy gdzieś czy nie?-zapytała Kitty. 
W tym samym momencie zadzwonił telefon Roksi. Z uśmiechem na twarzy wyciągnęła go z kieszeni, lecz patrząc na wyświetlacz posmutniała i zaklęła pod nosem. Po chwili niechętnie odebrała telefon.
-Halo?-... -Uspokój się.-...-Nie krzycz, bo nie będę z tobą rozmawiać.-...-Tylko spróbuj!-...-Nienawidzę cię!-krzyknęła rozłączając się.
(Demi Lovato - Skyscaper <--- włącz)
*Jake*
Patrzyłem jak Roksana ze szczęśliwej dziewczyny zmienia się z powrotem w tą, która byłą wczoraj, gdy opowiadała nam o swoim wyjeździe.-Moja matka dowiedziała się o wagarach i..- przerwała w połowie zdania. Wystraszyła mnie trochę. Gdy się uspokoiła dokończyła.-...i powiedziała, że- otarła łze.-... że zmienili termin wyprowadzki. Wylatujemy już dzisiaj o 19:00. 
*Kitty*
Słysząc słowa mojej przyjaciółki zastygłam. "Jak to?! Dzisiaj?! Jak oni mogli jej to zrobić?!"Odezwała się tym razem płacząc już bez przerwy.-Zaraz po mnie przyjedzie, mam czekać na przystanku pod szkołą. Musimy się pożegnać.- płakała coraz bardziej. Rzuciła się w ramiona Chris'owi. Ja, Scott i Jake od razu się do nich przyłączyliśmy. Czyli to już dzisiaj życie całej naszej czwórki miało obrócić się o 180 stopni...

piątek, 8 listopada 2013

Rozdział 3

2 września 5:30 wtorek
*Roksana*
Otworzyłam oczy i zerknęłam na zegarek.
Co? Nie możliwe, że jest dopiero wpół do 6.- pomyślałam i odwróciłam się na 2 bok z nadzieją, że powtórnie odpłynę do krainy Morfeusza.
Poprawiałam poduszkę, gdy spostrzegłam na niej plamę krwi. Momentalnie przed oczami pojawiła mi się wczorajsza, wieczorna sytuacja z żyletką. Ahh, no nie.
Chwyciłam poduszkę i zdjęłam z niej poszewkę. Na szczęście tylko na niej znajdowała się krew. Wstałam i jak najciszej poszłam do łazienki. Złapałam miskę, napuściłam do niej ciepłej wody i dodałam proszek. Zaczęłam pocierać materiał. Plama schodziła, powoli i tylko do pewnego momentu. Zdenerwowana chwyciłam poszewkę, wycisnęłam z niej wodę i wyrzuciłam do kosza. Przecież to tylko kawałek materiału... Wchodząc po schodach spojrzałam na swój nadgarstek. Westchnęłam pokręciłam głową i zażenowana zaistniałą sytuacją weszłam do swojego pokoju. Już teraz wiedziałam, że dzisiejszy dzień nie będzie należał do udanych.
Postanowiłam mimo bardzo wczesnej pory się ubrać. Wiedziałam, że dzisiaj już nie zmróże oka. Przeciągałam każdą czynność jak najbardziej się dało.
2 września 7:03 wtorek
Całkowicie gotowa do wyjścia siedziałam w kuchni przy stole, opierając twarz na łokciach. Po chwili dostrzegłam moja mamę schodzącą po schodach do kuchni. Gdy mnie ujrzała przystanęła i zrobiła wielkie oczy.
-Roksana? Co ty już gotowa? O tej porze?- zapytała zdziwiona, wręcz zszokowana.
-Jak widać.- odpowiedziałam niechętnie.
-Normalnie to nie można cie obudzić.
Zostawiłam to bez komentarza. Nie miałam najmniejszej ochoty rozmawiać z kimkolwiek. Jeszcze świadomość tego, że dziś będę musiała podjąć jedna z najważniejszych decyzji w życiu wcale mnie nie pocieszała. Czy mój związek z Christopherem przetrwa? Co dalej z moja przyjaźnią z Kitty, Scott'em i Jake'iem? Właśnie tego miałam się dzisiaj dowiedzieć.
Jednego byłam pewna. Na pewno nie zerwę kontaktu z nimi, moimi przyjaciółmi, którzy byli i nadal są moim największym wsparciem. To dzięki nim każdy mój dzień był wyjątkowy. Za to muszę im koniecznie podziękować.
Przemyślenia przerwał mi nie kto inny jak tata.
-Roksana, już nie śpisz?
-Nasza córka nie ma dzisiaj nastroju. Nie wiem co jej jest.- odpowiedziała mu mama, a ja tylko rzuciałam w ich stronę znudzone spojrzenie. Wstałam i powędrowałam z powrotem do swojego pokoju. Chwyciłam telefon. Miałam nieodczytana wiadomość od mojego chłopaka. Ciekawe ile jeszcze czau będe mogła go tak nazywać...


Nie dość, że nie wiedziałam co zrobić to jeszcze on mnie dobił. Postanowiłam nie myśleć narazie o tym. Ustalimy to w szkole, wszyscy razem.
Po chwili bez żadnego uprzedzenia do pokoju wparowała mama.
-Chodź już. Jest 7:20.
Nic nie mówiąc wyjęłam ze swojej torby słuchawki, podłaczyłam je do telefonu i włączyłam Ellie Goulging - Figure 8 i wyszłam za moja rodzicielką.
Pogoda opisywała mój dzisiejszy nastrój. 


Nic nie mówiąc wpatrywałam się w krople spływające po szybie samochodu. 
Zatrzymałyśmy się pod szkołą. Otworzyłam drzwi od strony pasażera i wyszłam. Tak bez pożegnania. 
2 września 7:47 wtorek
Szłam korytarzem do szafki chowając głowę w kapturze bluzy pożyczonej poprzedniego dnia od Chris'a. Gdy dotarłam na miejsce czekał na mnie właściciel bluzy. Zauważając mnie lekko się uśmiechnął i mnie przytulił. 
W ramionach mojego chłopaka nie wytrzymałam. Rozpłakałam się. Zauważył to i przytulił mnie jeszcze mocniej. Po chwili zadźwięczał dzwonek na lekcję. Ani nie drgnęliśmy. Kiedy zostaliśmy już sami na korytarzu chłopak rozluźnił trochę uścisk, aby spojrzeć w moje zapłakane oczy.
-Skarbie, nie płacz.
-Dlaczego?- puściłam go.-No powiedz. Co ci to da?- mówiłam przez łzy.
Chris pogłaskał mnie po policzku.
-Twoje łzy są zbyt cenne kochanie.
W tym momencie uśmiechnęłam się i powtórnie przytuliłam mojego chłopaka. 
On na prawdę jest ideałem. Będąc z nim czuję się wyjątkowa, potrzebna. 
Własnie przypomniałam sobie o tym, że mam na sobie jego bluzę. Zdjęłam ją i oddałam. Uśmiechnął się, lecz po chwili jego twarz przeszedł grymas bólu.
-Co jest?
-Twoja ręka...
Ups... zapomniałam. 
Szybko podciągnęłam rękawy bluzki.
-Przepraszam cię...
-Dlaczego to zrobiłaś?- mówił trochę ostrzejszym głosem niż zawsze.
Odpowiedziała mu cisza, powtórzył pytanie.
-Dlaczego to zrobiłaś?
-Nie mam już siły na to wszystko.- opowiedziałam mu o wczorajszym wieczorze i o emocjach, które mną kierowały. Pokręcił tylko głową.
-Nie rób tego więcej, proszę.
-Czemu?
-Bo po co? Damy sobie radę razem. Zawsze będę przy tobie.
-Jest mały problem. Przecież ja się w sobotę wyprowadzam.
Posmutniał.
-No tak, ale...
-Nie Chris, nie ma ale. Ja wyjadę, ty zostaniesz. Co tu więcej mówić? Znajdziesz inną, ładniejszą i zapomnisz o mnie.
-Nie zapomnę, nigdy.

poniedziałek, 14 października 2013

Rozdział 2

1 września 13:56 poniedziałek
*Jake*
Razem z Kitty i Scott'em siedzieliśmy na ławce w parku, czekając na Roksane i Chris'a. Nagle spostrzegłem ich jadących na deskorolkach. Trzymali się za ręce. Przywitałem się najpierw z Roksaną przytulając ją, a potem z Chris'em przybijając mu piątkę. Reszta paczki uczyniła podobnie.
-To dokąd jedziemy?- zapytał Chris tuląc Roksi.
-Dawajcie, może na skate park.- zaproponował Scott.
-Ok, ale najpierw do sklepu po coś do picia.
Tak właśnie zrobiliśmy.
Każde z nas weszło na deskę i ruszyliśmy przed siebie. Po drodze rozegrało się kilka wyścigów. Była niezła zabawa. Roksana się wywróciła. Chris zrobił jej zdjęcie, gdy przestała się śmiać.


W sklepie każdy postawił na napój energetyczny "Rockstar". Oczywiście wzięliśmy różne smaki.
Następnie pojechaliśmy do skate parku. Po drodze sporo się wygłupialiśmy, jak to mieliśmy w zwyczaju.



1 września 18:37 poniedziałek
*Roksana*
Spędzając wspaniale czas z przyjaciółmi prawie zapomniałam o najważniejszym.
Śmiejąc się usiedliśmy na krawężniku. Postanowiłam mieć to za sobą i teraz przekazać im tą niekoniecznie wesoła nowinę.
-Em, muszę wam coś powiedzieć.
-Coś się stało kotku?- zapytał mój chłopak z troską. Spojrzałam na niego smutnym wzrokiem.
-Muszę wam coś powiedzieć.- powtórzyłam.
Mieli poważne i trochę przestraszone miny. Zapadła cisza, której tak nie lubię. Słyszałam nerwowe bicie swojego serca. Westchnęłam.
-W sobotę się wyprowadzam.
-I tak będziemy cię odwiedzać.- wtrącił Jake.
-Ale jest jeden, mały problem... Wyprowadzam się do Polski. Dokładniej do Warszawy.
Stałam nerwowo podciągając rękawy bluzy, którą pożyczył mi Chris. Delektowałam się jej zapachem.
Na twarzach moich najlepszych przyjaciół malował się strach. Łza spłynęła mi po policzku. Szybko ja starłam.
Zwróciłam się teraz do Chris'a.
-Przepraszam kochanie.- wydukałam i kolejne łzy spływały po mojej jasnej twarzy.
Chłopak wstał, podszedł do mnie i przytulił z całej siły. Był zdruzgotany. Po chwili reszta uczyniła to samo. Staliśmy tak przez dłuższy czas. W końcu odezwała się Kitty.
-Dlaczego się wyprowadzacie.- łkała.
-Rodzice tak postanowili. Dopiero wczoraj wieczorem się dowiedziałam. Byłam załamana i pobiegłam do swojego pokoju, rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać w poduszkę. Moja mama jest polką i chciałaby tam wrócić. Poza tym ma tam rodziców. Tata się zgodził. Nie miałam nic do gadania. Obiecali mi, że będziemy tu przyjeżdżać np. na wakacje.
-Więc co będzie z nami?- zapytał smutno Chris. Właśnie tego pytania się bałam.
-Właśnie nie wiem. Ja nie chce tego kończyć. Zbyt mocno cie kocham.- powiedziałam wtulając się w chłopaka.      
-Ja ciebie też. Nie wiem, co teraz z tym wszystkim będzie. Najlepiej wszyscy idźmy do domów. Przemyślmy wszystko i jutro w szkole pogadamy. Nie ma co teraz bez zastanowienia podejmować decyzji.
-Masz rację. Wracajmy.- zgodził się Scott. Mimo, że wyglądał na twardego chłopaka zauważyłam, że po jego policzku także spłynęła łza.
Wracaliśmy pieszo z deskorolkami w rękach. Doszliśmy do parku, pożegnaliśmy się. Wszyscy wydawali się tacy spokojni i opanowani ale to tylko pozory. Na ich twarzach malował się ból. 
Do domu weszłam bez przywitania i od razu pobiegłam do swojego pokoju. Zatrzasnęłam drzwi i zaczęłam płakać. Kilkakrotnie dobijali się do mnie rodzice, ale bezskutecznie. Po godzinie nieprzerwanego płaczu w końcu trochę się uspokoiłam i wyszłam do łazienki się umyć i przebrać tak, żeby siedzący w salonie rodzice mnie nie słyszeli. Stojąc u szczytu schodów krzyknęłam do nich tylko "dobranoc". Zostałam sama ze swoimi myślami. Odpaliłam laptopa i zaczęłam wchodzić na różne strony typu facebook, twitter itd. W końcu mi się znudziło. Weszłam na google i 10 minut siedziałam myśląc czego by tu poszukać. Nareszcie wystukałam hasło "jak pozbyć się problemów?". Wiem, że mało mi to może dać, ale warto spróbować. Wchodziłam na różne strony i czytałam o tym, jak ludzie starają się pozbyć problemów. W oko wpadła mi wypowiedź pewnej dziewczyny. Dodała ona do swojej odpowiedzi gifa. Zajrzałam.



Od razu wyłączyłam go. Przestraszyłam się. Siedziałam bez ruchu kilka minut. W końcu odważyłam się i otworzyłam to po raz 2. Tym razem przyglądałam się gifowi z zaciekawieniem. Nie myśląc zbyt długo powędrowałam do łazienki tak, aby nie obudzić po drodze nikogo. Niestety, gdy schodziłam po schodach zauważył mnie mój pies i zaczął szczekać.
-Ciii! Drako, piesku.- szeptałam spanikowana głaszcząc mojego pupila. Kiedy wreszcie zorientował się, że to tylko ja polizał moją rękę i wrócił na swoje legowisko. Odetchnęłam z ulgą i poszłam dalej. Ostrożnie otworzyłam drzwi łazienki i z taką samą ostrożnością je zamknęłam. Otworzyłam szafkę taty. Wiedziałam, że ma żyletki. Tak, postanowiłam sprawdzić jak to jest się ciąć.
Chwyciłam jedna z nich. Obracałam ją w dłoni. Błyszczała w świetle lampy. W końcu przyłożyłam ją sobie do nadgarstka, przycisnęłam i przeciągnęłam zimny kawałek metalu po skórze. Syknęłam. Po chwili zauważyłam krew. Nie było jej dużo. Dobrze, że nie przycisnęłam mocno. Odsunęłam żyletkę od skóry. Przyjrzałam się ranie, którą sama sobie zrobiłam. Poczułam się dziwnie. Po co w ogóle to zrobiłam? Zastanowiłam się dłużej. Robiąc to zapomniałam o problemach. No nie do końca, ale po części tak. Odłożyłam narzędzie, tym razem do swojej szafki na sam spód mojej kosmetyczki, tak, aby nikt jej nie znalazł. Może jeszcze kiedyś mi się przyda? Cicho wróciła do swojego pokoju, wyłączyłam laptopa i położyłam się na łóżku głaszcząc moja kotkę, Melisse. Światło było zgaszone. Chwile przyglądałam się swojej ręce. Westchnęłam i obróciłam się na drugi bok. Zasnęłam.